.

.

6 sie 2013

#03

Loki obojętnym wzrokiem przyglądał się Starkowi, który próbował otworzyć drzwi windy własnymi rękoma. W końcu oddalił się od ich jak najbardziej mógł i rozpędził się. Uderzył z całej siły, winda zatrzęsła się, ruszyła w dół o parę centymetrów, a światło całkiem zgasło.
- Tony, to nic nie...
- Tak, wiem – przerwał Natashy. - W żaden sposób nie polepszyłem naszej sytuacji, ale zawsze trzeba spróbować wszystkich opcji.
- Już spróbowałeś.
- W takim wypadku trzeba przejść do fazy drugiej.
- A czym jest ta twoja faza druga? - zapytała zaniepokojonym głosem obawiając się, że znów wpadnie na jakiś głupi pomysł i tym razem winda spadnie całkiem.
- Panika – uśmiechnął się i oparł o ścianę. - Ewentualnie spokojnie poczekać na pomoc.
Cała trójka spojrzała po sobie, a Natasha i Loki westchnęli głośno. Mogli w każdym momencie spaść z dwudziestego piętra, a jedynym źródłem światła był reaktor Starka.
- Co w ogóle się stało? - Romanoff zapytała Tony' ego.
- TARCZA nie zapłaciła za prąd? - zapytał ironicznie, za co został skarcony przez agentkę wzrokiem. - Skąd u ciebie taka niecierpliwość? Na pewno zaraz to naprawią.
- Po prostu... - Natasha zerknęła krótko w stronę Lokiego, co nie umknęło jego uwadze. - Chcę wracać do domu.
- Czujesz się w moim towarzystwie niekomfortowo, agentko Romanoff? - zapytał bóg uśmiechając się szarmancko i odwracając w jej stronę.
- A czy ty czułbyś się komfortowo w jednym pomieszczeniu z kimś kto cię przejrzał i groził śmiercią?
- Szybko się przyzwyczajam.
- Co? Czekaj... Z czym cię przejrzał? - Tony wyprostował się i pochylił w jej stronę.
- Nie ważne – mruknęła opryskliwie jego stronę. - To było dawno.
- Choć wciąż jestem ciekaw czy udało ci się wymazać całą czerwień z twojej księgi – uśmiech Lokiego jeszcze bardziej poszerzył się, gdy minimalnie zbliżył się do niej. Nie ukrywał, że bawiło go jej zmieszanie. Samo zawstydzanie ludzi i wprawianie ich w zakłopotanie sprawiało mu niemałą satysfakcję.
Nagle winda znowu spadła i otarła się o szyb wydając przy tym przeraźliwe skrzypienie.
Tony wyciągnął otwartą dłoń w ich stronę robiąc krok na przód. Winda ponownie zjechała.
- Wygląda na to, że im częściej skaczemy tym bardziej ją obciążamy. Nikt się nie rusza.
- Bardzo odkrywcze Stark – rzekł z sarkazmem Loki krzyżując ręce na piersi.
Mężczyzna już szykował się by odpowiedzieć mu również zgryźliwym komentarzem, lecz Natasha od razu wlepiła w niego swój ostrzegawczy wzrok.
- Kłótnia to ostatnie czego nam teraz potrzeba. Możecie poczekać do momentu, aż nas ktoś stąd wydostanie?
Loki skinął głową w jej stronę kłaniając się lekko, rzucając ciche „oczywiście”, a Tony wsadził ręce do kieszeni.
- Jednego nie rozumiem – zaczął Stark. - Przybyłeś na Ziemię, aby ją zniszczyć lub nią zawładnąć...
- Przybyłem, aby dać wam władcę, który oświeciłby was i uwolnił od zakłamania – Loki przerwał mu poważnym tonem.
- Czy tam inne szaleństwo, nieważne. Chodzi mi o to jak możesz teraz pomagać TARCZY? Albo masz nierówno pod sufitem, albo znów coś knujesz.
- Ewentualnie podlegam karze.
- I tak po prostu się jej poddałeś?
Loki już się na to nie odezwał ani nawet nie silił się na odpowiedź. Jego usta złączyły się w wąską kreskę, a brwi zmarszczyły. Delikatnie i powoli oparł się o ścianę, tak by nie ruszyć windy, i zaczął wpatrywać się w drugi koniec podłogi. Jego dłonie zaczęły zaciskać się w pięści, tak mocno, że można było wyraźnie zobaczyć jego kostki. Nerwowo połknął ślinę pogrążony we własnych myślach.
- A, rozumiem. Dotknąłem czułego miejsca?
Loki podniósł na niego swój wzrok. Jego oczy pociemniały, a usta jeszcze bardziej zacisnęły. Tony widząc jego wyraz twarzy chciał się cofnąć, lecz w porę przypomniał sobie by nie obciążać windy.
- A co miałem zrobić? Mój los jest przesądzony – powiedział cichym i głębokim głosem.
Natasha przyjrzała mu się uważnie. Nie takiego go zapamiętała. Wydawał się pusty, całkowicie wyprany z uczuć i emocji. Był jak lalka. Najwidoczniej to nie ludzie, lecz on najbardziej ucierpiał podczas swojego napadu na Ziemię. Był wrakiem.
Niespodziewanie winda zatrzęsła się. Tym razem nie spadła, ale sprawiała wrażenie pociągniętej w dół. Nim zdążyli się zastanowić co się dzieje, wielka, zielona ręka wyrwała drzwi. I choć wciąż było dość ciemno to dostrzegli uśmiechniętą twarz Hulka i, jakże drobną, sylwetkę Sigyn.
- Tworzylibyście uroczą parę... Kimkolwiek Ty jesteś – powiedział Stark, a kończąc wskazał na młodą dziewczynę. - W sensie, że bardzo się dopełniacie, zwłaszcza fizycznie.
Rzeczywiście, każdy mógł poczuć się niewielki przy Hulku, lecz Sigyn była dosłownie mała. Wyglądali przekomicznie, on potężny, a ona ze swoim metrem pięćdziesiąt pięć wzrostu.
Stark wyskoczył z windy, zaraz po nim Natasha i Loki, a gdy wszyscy bezpiecznie znaleźli się na stabilnym gruncie, Hulk puścił windę, która natychmiast poszybowała w dół i rozbiła się z hukiem.
- Co tu robisz? - zapytał Loki przybliżając się do Sigyn.
- Thor mnie tu przyprowadził, abym pomogła mu was szukać. Martwił się, że długo nie wracacie. Clint i Steve też was szukają.
- Jak miło... - westchnął bóg, teatralnie wywracając oczami. - Wracamy do domu.
Sigyn natychmiast podbiegła do Lokiego, który już udał się w stronę wyjścia. Odwróciła się jeszcze i uśmiechając się szeroko pomachała energicznie w ich stronę. Natasha i Tony nieśmiało odwzajemnili gest, a Hulk zrobił to z wielkim zamiłowaniem.
- Kto to był do cholery? - Stark zdezorientowany zwrócił się ku nim, gdy Loki i Sigyn już opuścili pomieszczenie.
- Miła pani. Zajmuje się Lokim. Chyba terapeutka – odpowiedział Hulk w swój charakterystyczny sposób.
- A więc miałem rację. Jest szurnięty.

1 komentarz:

  1. Nie no, po prostu świetnie ! Wszystko jest. Wspaniały, niesamowity Loki -jest. Teksty Starka -są. Zagubiona, zmieszana Natashka. -jest. Wszystko na swoim miejscu. A więc nie mam zastrzeżeń. Jestem po prostu zachwycona i wniebowzięta ! Naprawdę doskonały pomysł. Zapraszam również do mnie, (opowiadanie o LOKIM <3)zależy mi bardzo na nowych czytelnikach. Pozdrawiam <33
    http://loki-laufeyson-history.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń