.

.

25 lis 2015

<< Nadal zdezorientowana rozglądałam się po bardzo czystym i uporządkowanym pokoju, w którym siedziałam. Drgnęłam kiedy kobieta podała mi kubek ciepłej herbaty.
- Przepraszam, nie zauważyłam cię - mruknęłam smutnie.
Owa osoba usiadła obok mnie, a ja odpłynęłam gdzieś znowu. Czułam się, krótko mówiąc, obco. Nie mogłam się zbyt długo skupiać na jednej czynności więc po chwili szybko obróciłam głowę i zaczęłam przyglądać się nieznajomej.
- Kim jesteś? - zapytałam się jej z pewną ironią.
- Chyba powinnam o to samo zapytać ciebie...? - odparła, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Otarłam je dynamicznym ruchem ręki i skuliłam się na sofie, na której siedziałam... 

(No kochani, proszę o ciąg dalszy!)

   Sigyn czuła się niekomfortowo. Minęło kilka lat odkąd mieszkała w Wanahaimie i musiała gościć obcych sobie ludzi.
   Przez chwilę myślała, że dziewczyna miała wypadek przy czym ucierpiała jej głowa, co wyjaśniało by jej zagubienie i chwilowo nieprzytomną postawę. Sigyn nie mogła doszukać się jednak na jej ciele żadnego zranienia. Poza jej aktualnym stanem emocjonalnym, z dziewczyną wszystko było w porządku. 
   Sigyn westchnęła i skrzyżowała ręce na piersi. Doprawdy, był to zły dzień na zajmowanie się rozpaczającymi i kompletnie jej obcymi ludźmi.
   - Możesz nazywać mnie... Sara, ale nie będę w stanie ci pomóc jeśli nie powiesz mi kim ty jesteś i co ci się przytrafiło. Jesteś pewna, że nie wolisz iść na policję albo do kogoś, kogo znasz? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz